Posty

Wyświetlam posty z etykietą sprzedawcy tureccy

Strać słuch, ale kup...

Obraz
Żeby nie było tak różowo i żeby nikomu nie wydawało się, że przyjmuję wszystko co tureckie bezkrytycznie, to właśnie napiszę o czymś, co mnie szalenie denerwuje. Pozostańmy w temacie zakupów. Zakupów nie lubię z zasady. Natomiast w Turcji na każdym kroku ktoś próbuje coś sprzedać – od sznurówek, chusteczek, kwiatków   przez nożyki do warzyw, świecące wszystkimi kolorami zabawki aż do losów na loterię, ubrań i jedzenia. Ok, niektóre jedzenie „z ulicy” wcale nie jest złe, ale w tym poście nie o tym.           Dziś o nachalnych sprzedawcach. Bardzo mnie wkurza ta chęć bycia cieniem klienta. Jakoś tak mam z natury, że jak idę do sklepu, to lubię sobie pochodzić, zobaczyć, pooglądać, a niekoniecznie chcę, żeby ktoś od razu mnie pytał: „W czym mogę pomóc?”. Akurat to sformułowanie wcale nie jest najgorsze. Spróbuj się tylko zakręcić obok jakiegoś towaru, a już masz doradcę. Chcesz czy nie. Turecka handlarska natura nakazuje wykrzykiwa...