Posty

Wyświetlam posty z etykietą zakupy w turcji

Tureckie marki odzieżowe

Obraz
Nie należę do osób, które szaleńczo podążają za modą i za nowinkami z wybiegów. Kupuję to, co mi się podoba i noszę tak długo, aż się do noszenia nie nadaje. Nie przywiązuję wagi do posiadania ciuchów, za to jestem uzależniona od kupowania książek. No, ale w związku z tym, że (podobno) jest już wiosna, a za niedługo zacznie się lato, to chciałabym Wam coś powiedzieć na temat ubrań produkowanych przez tureckie marki odzieżowe (nie wszystkie, ale moje ulubione). Turcja od wielu lat jest rynkiem modowym, który musi sprostać najróżniejszym wyzwaniom. Bo jak tu ubrać kobiety wyzwolone i nowoczesne, pochodzące z tradycyjnych rodzin, te z miasta i ze wsi, z rejonów turystycznych i nieczęsto odwiedzanych?   Oprócz tego są jeszcze przecież mężczyźni, którzy w Turcji (na moje oko) wcale podążaniem za wybiegami nie odstają od kobiet. Kolejny problem to oczywiście ekspansja dużych światowych marek i sieciówek takich jak H&M czy Zara. Z tymi wszystkimi problemami muszą upora...

Znaleźć miejsce na ziemi...

Obraz
Przystanek – Kadıköy!                  Kadikoy to pierwsze miejsce, do którego się udaję po przylocie do Turcji i ostatnie, które odwiedzam przed wylotem. Niektórzy powiedzą, że nie ma w nim nic szczególnego, że jest podobne do tysiąca innych miejsc w Stambule, ale ja uważam, że to jest trochę tak jak z miłością. Są miliony mężczyzn/kobiet na świecie, niektórzy/niektóre są podobni/podobne do siebie, ale naprawdę kocha się tylko jednego/jedną. Przeważnie… :) Dziś o dzielnicy przyjaznej, nowoczesnej, ale wciąż tętniącej orientalnym życiem Turcji.      Na początek legenda     Wszystko, co związane z dzielnicą Kadikoy (685r. p.n.e.), zawdzięczamy Byzasowi – synowi greckiego króla Nisosa i założyciela Bizancjum (667r. p.n.e.). Zgodnie z opowiadaną historią, pewnego dnia Byzas wybrał się do wyroczni, żeby poznać swoją przyszłość. Wyrocznia nakazała mu wybudowanie nowej k...

Strać słuch, ale kup...

Obraz
Żeby nie było tak różowo i żeby nikomu nie wydawało się, że przyjmuję wszystko co tureckie bezkrytycznie, to właśnie napiszę o czymś, co mnie szalenie denerwuje. Pozostańmy w temacie zakupów. Zakupów nie lubię z zasady. Natomiast w Turcji na każdym kroku ktoś próbuje coś sprzedać – od sznurówek, chusteczek, kwiatków   przez nożyki do warzyw, świecące wszystkimi kolorami zabawki aż do losów na loterię, ubrań i jedzenia. Ok, niektóre jedzenie „z ulicy” wcale nie jest złe, ale w tym poście nie o tym.           Dziś o nachalnych sprzedawcach. Bardzo mnie wkurza ta chęć bycia cieniem klienta. Jakoś tak mam z natury, że jak idę do sklepu, to lubię sobie pochodzić, zobaczyć, pooglądać, a niekoniecznie chcę, żeby ktoś od razu mnie pytał: „W czym mogę pomóc?”. Akurat to sformułowanie wcale nie jest najgorsze. Spróbuj się tylko zakręcić obok jakiegoś towaru, a już masz doradcę. Chcesz czy nie. Turecka handlarska natura nakazuje wykrzykiwa...